poniedziałek, 23 listopada 2015

21.09.2015 Tovarnik/Chorwacja

Dworzec kolejowy w mieście Tovarnik, przy granicy chorwacko-serbskiej. Tysiące uchodźców i imigrantów próbuje przedostać się w głąb Europy. Jest 4 rano. Wjeżdżamy powoli pod stację kolejową. Zostajemy odprawieni z kwitkiem, bo tam nam wjechać nie wolno. To nic, parkujemy gdzieś samochód i idziemy na piechotę. Intuicja Dawida podpowiada, aby jednak przed snem podejść pod sam dworzec i zobaczyć, jak on wygląda. Jest cicho, idziemy przez śpiące pole namiotów, jak się potem okazało, pustych. Porzucone ubrania, naczynia, koce. Idziemy w kierunku stacji. Ku naszemu zdziwieniu widzimy tłum ludzi siedzących na ziemi. Niektórzy przysypiają, okrywają się kocami, rozmawiają. Kroczymy wśród gasnących małych ognisk. Policja chorwacka stoi kordonem przy pociągu. Czekamy. Po chwili policja pozwala od lewej wchodzić do pierwszego wagonu, dość sprawnie ale spokojnie, każdy po kolei wchodzi do pociągu po schodach zrobionych z dwóch dużych pustaków. Młodzi mężczyźni, kobiety, ojcowie z dziećmi. Policjanci zawsze biorą dziecko do rąk, aby podać bezpiecznie rodzicom przy wejściu do wagonu. Pytamy niektórych, skąd są - mówią, że Syria, Afganistan, Pakistan. A gdzie dziś jadą? Nie do końca wiadomo. Zagrzeb lub Węgry. Odjeżdzają dwa pociągi. Wolontariuszki, (jedna miała na imię Alex), zbierają pozostawione koce. Tovarnik to jedno z miejsc na drodze "wędrówki ludów".




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz